środa, 24 kwietnia 2013

Hello My Guys!!!

No więc... nie wiem od czego zacząć.
Na początku chciałabym was przeprosić za to, że tak długo mnie nie było i nic nie pisałam, ale miałam mały mętlik w głowie i trochę się w moim życiu pozmieniało. Właśnie zaczęły się egzaminy i między innymi dlatego nie miałam czasu żeby coś napisać. Tak, więc jeszcze raz bardzo przepraszam i obiecuję to wszystko nadrobić.

Zacznę już teraz od Watykańskiego chlebka szczęścia:
Przygotowuje się go 10 dni zaczynając od zaczynu. Zaczyn przygotowujemy na bazie mąki żytniej, której potrzebujemy 1/3 szklanki, kilku łyżek cukru i mleka. Wszystkie składniki mieszamy i odstawiamy na 3 dni. Po upływie tego czasu dzielimy zakwas na 4 części z czego 3 dzielimy się z rodziną lub znajomymi, a z jednej części chleb przygotowujemy sami. Ważne jest to, że zakwas należy rozdać najpóźniej po 7 dniach, bo potem już nie będzie smakował tak samo. Ja nie znałam wcześniej zapachu mąki żytniej, dlatego wydawał mi się trochę dziwny, gdyż kojarzył się z zapachem pleśni spożywczej, ale szybko dowiedziałam się, że tak powinno być. Ważne jest to, że zakwas trzymamy w plastikowej lub szklanej misce i mieszamy drewnianą łyżką , gdyż zaczyn nie lubi metalu.
Po trzech dniach do zaczynu dodajemy :
PONIEDZIAŁEK: 250g cukru nie mieszamy
WTOREK: 250ml mleka nie mieszamy
ŚRODA: 250g mąki  nie mieszamy
CZWARTEK: nic nie dodajemy tylko mieszamy rano, po południu i wieczorem
PIĄTEK: 250 g mąki i cukru oraz 250 ml mleka
SOBOTA: nic nie robimy
NIEDZIELA: 250 ml oleju, 250 g mąki, 3 jajka, 2łyżeczki proszku do pieczenia, 1/2 łyżeczki sody, cynamon, kawałki czekolady, orzechy i 2 starte jabłka (odcisnąć sok).
Wszystko mieszamy razem i pieczemy około 30-40 minut w 180 stopniach lub 160 jeżeli pieczemy z termoobiegiem. 

PS Jak już dodamy w poniedziałek cukier należy przykryć ciasto lnianą ściereczką. Powinno tak stać przez cały tydzień.                          
Smacznego.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Pot, krew, łzy i jedzenie

Tak jak pisałam już wcześniej postanowiłam zrobić domowy domowy chrzan. Ciężko było zdobyć odpowiednio dorodny i duży korzeń, myślałam, że gdy to mi sie uda to będzie już tylko prosciej, a okazało sie, że było już  tylko trudniej. Korzen do domu przyniósł moj tata, a wczesniej moja siostra stała pół  godziny w kolejce żeby go kupić. Do pracy zabrałam sie dopiero wieczorem w wielki piątek, żeby na sobotę był gotowy i można było go wlozyc do koszyczka razem z innymi pokarmami. W piątek poszłam  na wieczorne nabożeństwo do kosciola. Wrocilam do domu dopiero o 22:00 i wtedy zaczęła sie moja przygoda z chrzanem. A więc obrałam 200g korzeń i umylam go dokładnie. Nastepnie przygotowałam sloik po  musztardzie i wyparzylwyparzylam go. Chrzan jest bardzo twardy dlatego naostrzylam nóż i pokroilam go na kawalki o dlugosci 2cm.(Skaleczylam wtedy palec dlatego radze uważać) Wzielam blender i wsypalam kawalki korzenia do srodka. dodalam pół łyżeczki octu i łyżeczke wody (łyżeczka taka do herbaty ) i wszystko zblenderowalam. Kiedy otworzyłam wieczko by sprawdzic czy  jest już wystarczająco drobny zapomnialam, że nie wolno sie nad nim pochylac i omylkowo zrobiłam  to. Jego ostry zapach tak mnie odrzucił ze az zrobilam kilka krokow do tyłu i nabilam siniaka na plecach uderzając o blat z tyłu. Kiedy już dobrze polaczylam skladniki wstawiłam sloik do którego wlozylam chrzan do lodówki. W nocy stracił on na zapachu ale za to skladniki sie ze soba  polaczyly i zyskal on na smaku. CHRZAN MA BARDZO INTENSYW NY ZAPACH DLATEGO WYCISKA Z OCZU LZY. NALEZY WIEC PAMIETAC ZEBY GO NIE WACHAC I NIE POCHYLAC SIE NAD NIM.